Lena siedziała przy kuchennym stole i dźgała widelcem swoją
porcję jajecznicy. Wszyscy jedli, a ona nasłuchiwała tylko SMS-a. Telefon
specjalnie zostawiła na kanapie w salonie- nie chciała, żeby ktoś podejrzał jej
osobistą korespondencję.
Te kilka chwil wydawało
się jej wiecznością.
„Uspokój się kochana! To tylko chłopak. CHŁO-PAK. Żadna
nadludzka istota. Na świecie żyją ich miliony. Jak nie ten to inny!”
Mimo tych zapewnień samej siebie, kiedy tylko usłyszała
dzwonek, rzuciła się w stronę telefonu.
- Lena?- Zapytała mama.- Stało się coś? Przecież możesz
odebrać później.
- Nie jestem głodna.- Powiedziała i uciekła na piętro do
swojego pokoju. Po drodze przeczytała:
„Spotkamy się? ;)”
„O kurdę!”- Pomyślała.- „Ja śnię! Moja pierwsza randka!”
Wpadła do pomieszczenia i aż pisnęła ze szczęścia. Ledwie
udało się jej wystukać:
„Jasne. Gdzie i
kiedy?”
Odpowiedź nadeszła natychmiast:
„Masz czas dzisiaj? Jeśli tak to mogę do Ciebie przyjechać o
15?”
„Ok. Spotkajmy się na rynku w Sobieniach.”
Lena zerknęła na zegarek. 9.20. Miała jeszcze 5 godzin do
randki. Jak to dziwnie brzmiało. A za razem pięknie. Jeszcze nigdy nie miała
okazji przeżyć czegoś takiego, więc cieszyła się, ale też bała. Jak się
zachowywać? Okazywać uczucia? O czym rozmawiać?
„Dobra, po co martwić się na zapas? Jak coś, to się zmyję.”
Dziewczyna z natury była pesymistką, ale zaprzeczała temu,
twierdząc, że realistką. Wciąż miała ciemne myśli, nawet nie myślała, że może
się jej przydarzyć coś dobrego. Tak samo z Szymonem- nie dopuszczała myśli, że
wpadła mu w oku. Jednak prawda okazała się bardzo optymistyczna.
Dzień płynął leniwie, wolniej niż zazwyczaj. Oboje zerkali
co chwilę na zegarki, ale wskazówki przesuwały się irytująco wolno, jakby na
złość. Starali się znaleźć jakieś zajęcia, ale żadne z nich nie potrafiło
wypełnić tego czasu.
Lena usiłowała czytać książkę, romansidło dla nastolatek,
jak przystało na osobę, która wpadła w miłosny nastrój. Jednak nie udało jej
się dokończyć nawet jednej strony- przeszkadzały myśli kłębiące się w głowie. Wciąż
bała się ośmieszenia- nie chciała zrobić z siebie głupiej mieszczanki, która
przyjechała na wieś i podrywa miejscowych chłopaków na pochodzenie.
Szymon usiłował pomagać ojcu w remontowaniu salonu, ale
wciąż był rozkojarzony i tylko przeszkadzał. W końcu rodziciel wygonił go do
sklepu oddalonego o kilometr, więc choć trochę zajął mu czas.
gotowa krytyka :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
super popowidnie szybko się czyta zparaszam do mnie http://alwaysfightforwhatyoulove.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńW prawdzie nie gustuje w opowiadaniach gdzie głównym tematem jest ' miłość ' ..
OdpowiedzUsuńAle twoje opowiadanie całkiem przyjemnie się czyta . Według mnie powinnaś dać troszeczkę więcej akcji .. xd .
Taka moja mała sugestia .. Wtedy blog był by ciekawszy :3
the-church-of-fools.blogspot.com
A mnie się tam wszystko podoba :3 Zaczyna się powoli... spokojnie. Co prawda nie za bardzo lubię czytać opowiadania tylko o miłości, bardziej gustuje w miłości przeplatanej z... No właśnie. Hmm, magią, nadnaturalnością. Wiesz o co mi chodzi :3
OdpowiedzUsuńAle Twoje opowiadanie strasznie mi się spodobało. Pisz dalej :3
Szkoda tylko, że rozdziały takie krótkie :c
dzięki ;>
UsuńW tamtym roku też prowadziłam bloga z opowiadaniem, ale czytelnicy narzekali, że dodaję za długie notki. Po prostu staram się nie popełniać starych błędów ;)
Czekam na NN !!! ;D
OdpowiedzUsuń